poniedziałek, 17 listopada 2008

Gryflandia' 2008

Gryflandia przypadała na okres serwisowani disco więc wybrałem się pojazdem zastępczym...
Na miejscu jeszcze więcej nowych twarzy niż się spodziewałem. Teraz trzeba było powiązać tylko z nickami z twarzami i zapamiętać. Nic dziwnego bo przecież to dopiero drugie spotkanie face to face, a z większością to pierwszy raz no nie pierwszy ale pierwszy poza forum LandKliniki.pl

Idea Gryflandi zrodziła się na Landkotlinie dlaczego? Dlatego, że LR Tomaszek stwierdził, ze wszystkie imprezy są daleko do nich, a gremium stwierdziło to zrób, a przyjedziemy. Więc stało się! Zjechała się cala Polska bo przybył Poznań, Śląsk, Warszawa, Olsztyn i Trój miasto. Wszyscy w wyśmienitych humorach bawili się przez cały czas. A było dużo atrakcji, ponieważ pogoda zaskoczyła wszystkich. W Piątek od rana mieliśmy piękną złotą jesień. A deszcze z kilku dni wcześniej zostawiły kałuże, które były pokonywane w bardzo widowiskowy sposób.
Cały dzień w samochodzie sprzyjał do wieczornej integracji w sali kominkowej. Na stołach pojawiły się wypieki, sałatki i świeżo wędzone ryby. Dla bardziej mięsnych pożeraczy palił się grill, na którym wygrzewały się kiełbaski, kaszanki i karkówki. Integracja trwała do późnych godzin wieczornych. Powrót już zwiastował bardzo miły poranek ponieważ spadło sporo śnieg i zrobiła się szklanka na drodze. W sobotę przedpołudniem ruszyliśmy na dalsze podboje Kaszub. W planach było odwiedzenie domu stojącego na "głowie", najdłuższej deski i kolejki wąskotorowej, wszystko to w iście zimowej scenerii.
Niedzielne rozstanie nie było łatwe, ale każdy wiedział, że obowiązki czekają w domach. Więc chcąc nie chcąc, każdy ruszył w swoją stronę. My na skróty wracaliśmy czyli szukaliśmy dodatkowych atrakcji turystycznych (np. akwedukt), w drodze też ze względu na napęd 4x4 wielu kierowców zatrzymywało nas by im pomóc wyjechać z rowu. Był to kolejny wspaniały wyjazd!

Warsztat po raz drugi 3.11.2008 (regenracja tylnego mostu + lift)

Przy okazji wizyty na kawowej pojechałem sobie w odwiedziny do Chimka, który pracuje w jednym z serwisów Land Rovera w okolicach Poznania. SST czyli Serwis Samochodów Terenowych mieści się w Długiej Goślinie, jest to miejsce o tyle magiczne, że właścicielem jest anglik, który pracował w Anglii dla LR a od 10 lat mieszka w Polsce i naprawia samochody tej właśnie marki.

Z wizyty kawowej zrobiła się wizyta serwisowa bo okazało się że jest ogromna dziura w kapie tylnego mostu. Auto zostało w serwisie, a cała operacja trwała prawie dwa tygodnie. Troszkę na moja prośbę bo chciałem, żeby kapa była cała nowa, więc trzeba było ją ściągnąć, a do tego zażyczyłem sobie lift zawieszenia. Auto odebrałem 17 listopada z listą zrobionych rzeczy:
  • Łożyska tylna oś 4szt
  • Sierżant tylnego mostu
  • Gumy tylnych wahaczy
  • Simering flanszy 2szt (przód + tył dyfer)
  • Uszczelniacze mostu tylnego (komplet)
  • Regeneracja zacisków tylnych z wymianą uszczelniaczy
  • Spawanie, piaskowanie + kapa mostu
  • Malowanie mostu (farba okrętową)
  • Amortyzatory (przód + tył) ProComp +2" E9000
  • Sprzężyny HD +100kg Bermach Bluespring +2" (przód + tył)
  • Wymiana płynu chłodniczego
  •  
Przed liftem

 PRZEBIEG 249 700km 




Po lifcie

niedziela, 26 października 2008

LandKotlina' 2008



Jest Land Rover, jest i lecznica Land Roverów. Lecznica = Szpital = Klinika więc jest LANDKLINIKA To właśnie tam się leczymy, my kierowcy / właściciele z choroby psychicznej ale też są leczone są nasze samochody po przez stronę WWW. Trudno w to uwierzyć, ale to możliwe bo grupa pasjonatów lub wariatów, jak kto woli. Samo życie via komputer jednak już na nie wystarczało, więc padł pomysł spotkania się w terenie, ale nie takiego dla upalania, ale dla przyjemności i zwiedzania. Andziasss (sprawca zakupu naszego Disco) oznajmił, że organizuje wyjazd na weekend w góry ze znajomymi i czy miałbym ochotę pojechać. Odpowiedziałem, że z miła chęcią. W zamian za zapał otrzymałem w nagrodę pilota. Pilot czyli Arturrr to doświadczony jegomość, będący już na wyprawach w Maroku czy Chorwacji. Sporo się nauczyłem na tym wyjeździe od niego. Okazuje się, że każde auto terenowe wymaga ciut innego użytkowania - to była dobra nauka.

Wyjeżdżając z Poznania ruszyliśmy do Kotliny Kłodzkiej w 3 Land Rovery. Jechali Biali (Paweł i Asia), TW Maciuś (czyli Marek fotograf) i My. Droga mijała zaskakująco szybko i miło bo w 4 godziny dojechaliśmy przez Wrocław do wsi Spalona. Na miejscu czekała reszta załogi DŻI czyli Andziasss z Aniołkiem oraz LR Tomaszek, który przyjechał aż z Koszalina. W Piątek wieczorne polaków rozmowy, a w sobotę w trasę wycieczkową.

W planach było zwiedzenie umocnień po Czeskiej stronie granicy i zdobycie kliku Panzerwerków. Jak się okazało nie było to łatwe zajęcie ponieważ, założenie  było dokonania tego legalnymi drogami. Pomysł był troszkę zbyt ambitny jak się okazało w trakcie realizacji. Nas jednak fiasko zmobilizowało do znalezienia alternatywy więc pojechaliśmy do skalnego miasta w czeskim Adršpachu. Wycieczka była cudowna, bo przełom września i października wystraszył nadmiar turystów więc mogliśmy zwiedzać sobie spokojnie bez oddechu na plecach innych turystów.

Niedzielę rozpoczęliśmy od przejazdu starego traktu drogowego, a następnie kierowaliśmy się drogami bocznymi do Kłodzka. Z Kłodzka udaliśmy się dalej bocznymi drogami do Srebrnej góry by podziwiać stary wiadukt nad torami wąskotorówki, zobaczyć DON JOHNa czyli twierdzę górską z czasów Napoleona oraz zjeść pysznego pstrąga u zaprzyjaźnionego gospodarza Waldka, który także jeździ dyskoteką. Wszystko było wspaniałe: ludzie, widoki, jedzenie, wszystko. Ale o co dobre szybko się kończy więc by kończyło się wolniej drogę powrotną do Poznania "skróciliśmy" sobie przez Lubiąż gdzie wypiliśmy kawę w kawiarni znajdującej się w okolicach zespołu klasztornego Cystersów w Lubiążu. Ogromna budowla i stare drzewa straszyły lekko po zmroku, ale my i tak zwiedziliśmy przyklasztorny park. I tym sposobem na późny wieczór wylądowaliśmy w domach.



Z przygód samochodowo - serwisowych okazało się, że jest jakiś problem z blokadą. Kontrolka świeci, ale mechanizm nie działa tak jak powinien. Przyczyną były tulejki od linek Diff-Locka. Wymiana zajęła jakieś 30 minut, a koszt to było raptem 50zł z czego 40zł to roboczo półgodzina mechanika.

niedziela, 28 września 2008

Jedziemy na wakacje naszym LR-em' 2008

Jako że studenci to wrzesień cały wolny, ja dopiero dostałem urlop więc jedziemy odpocząć w góry by pochodzić jak i smakować troszkę off-roudu. Wyjazd zaplanowany w Beskidy, nocleg gdzieś na końcu mapy, a pojawienie się trasy w Auto Świat 4x4 dodatkowo zachęcało. Spakowani i ruszamy na południe 20 września 2008 roku...

Po dobrych kilku godzinach jazdy przez Śląsk docieramy na nocleg. Rano szybko śniadanko i na trasę. Początek w Kalwarii Zebrzydowskiej i stąd początek trasy Beskid Makowski - Podróż między niebem a piekłem (AŚ4x4 04/08). Trasa bardzo przyjemna i urozmaicona. Zdolności harcerskie czytania mapy i opisów graficznych pozwoliła na szybkie zorientowanie się co to jest Roadbook i jak się go czyta. Jadąc jak po sznurku połykaliśmy kilometry. Trasa była przejechana rodzinnym SUV-em więc nie miałem większych obaw, ale moja pewność siebie została ukarana.
Kara była bardzo prosta bo zapomniałem o tym, że od tygodnia padało, a jak się okazało jedyny kawałek polnej drogi był z gliny i do tego z koleinami. Jazda wcześniej Vitara na oponach MT nauczyła innej trakcji, której tutaj zabrakło. Jednak po chwili walki z wycofaniem i potem szybki wjazd na reduktorze z centralna blokadą po warszawsku czyli reduktor, 2 biegi BUT. Cała wycieczka zakończyła się bardzo przyjemnie zdobyciem pierwszej skrzynki z Opencechingu. Zabawa wciągnęła nas na dobre...

Był off-road to teraz czas na góry. Skoro byliśmy już tak blisko to postanowiliśmy wrócić do bacówki na Polanie Rycerzowej. Taki mały sentymentalny powrót do miejsca gdzie byliśmy pierwszy raz. Z dwóch dni zrobiły się 4 bo trafiliśmy na imprezę "Śpiewaniem i grólem" gdzie przybyły zespoły z całej Polski. Było akustycznie, muzycznie i sentymentalnie. Było bardzo wesoło i poznaliśmy sporo ciekawych ludzi, do dziś miło wspominamy ten wyjazd bo był to pierwszy wyjazd naszym Land Roverem... jeszcze grzecznym!




poniedziałek, 15 września 2008

Pierwsza wizyta w warsztacie 15.09.2008 (pakiet startowy)

Wizyta w warsztacie zamówiona bo oprócz oczywistych kwestii jak zmiana oleju i filtrów i tego co znajdą. Jednak pojawiła się bardziej zastanawiająca kwestia, a mianowicie skłonność do wpadania w tak duże wibracje, że chciało wysadzić z fotela. Leczenie okazało się proste bo wymiana gum w drążku panharda i nowy amortyzator skrętu. Problem zniknął za w sumie 800zł wraz z olejami, paskami itp. Skoro wszystko wygląda dobrze to czas używać pojazdu zgodnie z przeznaczeniem więc jedziemy...
PRZEBIEG 240 259km

piątek, 5 września 2008

Bliższe poznanie 5.09.2008

Gdy już przyjechał trzeba było go obfotografować dla potomności, żeby móc się chwalić jak i wracać pamięcią czasów w styku dawno, dawno temu...

Błyszczące z full chromową opcją
Auto to wersja szykowana dla Niemców więc wyposażenie było dość bogate. Dodatki zewnętrzne jak chromowany bull bar, chromowane progi z blachą ryflowaną, chromowana osłona zapasowego koła. Z mechanicznych nowości to zastosowane już 24 frezowane pół osie (normalnie 10 frezowe), bezpieczniki "duże" tzw. Fusibe link, które dopiero dostarczały prąd do skrzynki bezpiecznikowej. Było też obniżone zawieszenie oraz felgi firmy Borbet o większym odstawieniu ET

Bagażnik z roletą i "kuwetą"
 Bagażnik standardowo wyposażony w beżową roletę, plastikową "kuwetę" zabezpieczającą podłogę i ułatwiająca sprzątanie. W bagażniku były też 2 dodatkowe siedzenia składane po bokach. Pasażerowie jechali bokiem do kierunku jazdy. Na klapie znajdowały się dwa obszerne schowki. W wersjach bogatszych był jedne schowek i tuba basowa marki Harman Kardon





Wnętrze beżowe - "zdrowe"
 Wnętrze beżowe z czarnymi plastikami. Osobiście uważam że najładniejsza wersja. Wszystko ładnie utrzymane, widać że to były czasy gdzie plastik był osiągiem technologi i DOBRY a nie tzw. chiński.
Kierownica mimo sporego przebiegu nie była wytarta, tak samo gałka zmiany biegów. Jedynie spękane były już mieszki od skrzyni biegów, reduktora i ręcznego. Widać, że sztuczna skóra gorzej zniosła ząb czasu. Dużym plusem jest też stan foteli. Brak przetarć na siedzeniu kierowcy od strony wsiadania. Kolejny dowód na prawdziwość przebiegu





Silnik 200Tdi bez wycieków





 Silnik jak to silnik. Lekko zachlapanym brudnawy ale bez znaczących wycieków. Wszystko tak jak być powinno, no prawie wszystko bo brakowało mocowania akumulatora. Jednak to jest drobiazg.







Na koniec podstawowe parametrów technicznych:

Land Rover Discovery tzw. 200
Silnik: 2,5 Tdi 83kW
Rok produkcji: IV kwartał 1993 rok
Przebieg: 240 109km

niedziela, 24 sierpnia 2008

Na dobry początek

To Nasz początek i to jak się zaczęła nasza znajomość...
Dziwnie jest tak pisać o znajomości człowieka z samochodem, ale jak się okazało Land Rover Discovery to nie tylko samochód, to też przyjaciel. Przyjaciel, który przeprawi Nas przez trudny teren, przyjaciel, który da Ci schronienie... Jak jednak wyglądał początki będziecie mogli przeczyta, mam nadzieję że na bieżąco :), ale musimy się cofnąć w czasie do 2008 roku, bo właśnie wtedy została podjęta decyzja o zakupie właśnie tego disco. Samochód został namierzony przez znajomego, a My mieliśmy go obejrzeć. Ale oglądanie tak nam się spodobało, że podjęliśmy decyzję KUPUJEMY. Potem tydzień oczekiwania i biegania po urzędach i wreszcie przyjechał do Poznania aż z Radomia. Od tego dnia wszystko się zmieniało i ten stan trwa...