niedziela, 17 lipca 2011

LR ONLY' 2011

LR Only to jeden z największych zlotów polowych właścicieli samochodów marki Land Rover. Terenem zlotu to Poligon Drawski, który słynie z najlepszej infrastruktury terenowej do szkolenia wojsk lądowych. Tą wspaniałą właściwość wykorzystali organizatorzy (Paweł (Moli) i Tomek). Impreza jest przygotowana doskonale ponieważ każdy może znaleźć teren dla siebie od suchych długi prostych dla sprinterów po głęboką wodę czy błoto dla prawdziwych upalaczy. Rozległość i dzikość terenu pozwala przenieść się w jakieś jeszcze niezbadane odludzie, gdzie wszystko może się zdarzyć.
Poligon Drawski i poczynania Molego znane są nie tylko przez amatorów, ale także przez profesjonalne załogi, które ścigają się na tych wspaniałych trasach podczas rajdu MT Rally. Ale mnie interesuje LR Only, który jest wspaniałą przygodą. Tego roczne odwiedziny były niestety, krótkie ale z przyczyn rodzinnych nie mogliśmy pozwolić sobie na dłuższy pobyt. Mając porównanie z BLRM, widzimy pewną przewagę nowego terenu i innych organizatorów, którzy wiedzą co robią i jak zainteresować całe rodziny życiem zlotu. Krótki, ale jakże treściwym który zapalił w nas chęć przyjazdu w przyszłym roku :), więc do zobaczenia za rok w większym gronie...

niedziela, 3 lipca 2011

BLRM' 2011

BLRM' 2011 to już kolejne spotkanie przyjaciół i użytkowników Land Roverów w Żelazie. Jak co roku na pole namiotowe smołdzino.org przybyły załogi z różnych zakątków Polski, ale także i ze Słowacji i Czech. Najazd rozpoczął się od środy wieczór (tych bardziej niecierpliwych) i z każdym "nowym" samochodem pojawiało się coraz więcej znajomych twarzy i rozbitych namiotów.

W czwartek od rana nastąpił zmasowany atak przybywających, w końcu wieczorem oficjalne rozpoczęcie. Od popołudnia zaczęła się zmieniać pogoda i przyszedł deszcz, który raz był mżawką, a raz zlewą. Zła pogoda jednak nie była problematyczna dla dobrze wyposażonych ekip. Wraz z deszczem na polanie wyrosły wiaty i zasłony chroniące przed zacinającym deszczem, a miejscem wspólnego spotkania była wiata ogniskowa pod którym czekały ogórki, piwo i chleb ze smalcem. Tak upłynął w rytmie padających kropel wieczór pierwszy

Piątek zapowiadał się deszczowy, ale mimo przeciwności pogodowych silną grupą pod wezwaniem ruszyliśmy na podbój trasy turystycznej. Poruszając się po kratkach roadbooka przemierzaliśmy lasy w poszukiwaniu budowli hydrotechnicznychi. Tym sposobem zobaczyliśmy m.in. elektronie szczytowo pompową Gałąźna Mała, która należy do grupy elektrowni wodnych Słupsk. Wszystkie elektronie są zasilane wodą z rzeki Słupi. Oczywiście przy każdym obiekcie grupa ekspertów dyskutowała nad sposobem działania, wydajnością i innymi technicznymi zagadnieniami. W tej cudownej atmosferze doczekaliśmy się pochmurnego ale bezdeszczowego nieba. Z tą optymistyczną wieścią ruszyliśmy w drogę powrotną by zjeść wędzonego kurczaka  przyrządzonego przez przez gospodarza. Posileni i zmęczeni po całodniowej wycieczce rozpoczęliśmy odpoczynek w postaci wieczornego relaksu przy ognisku, który trwała dla najtwardszych do późnych godzin nocnych.
Na sobotę w planie ALFA był przejazd trasy extream, ale nasze wyzwolone duszne pognały turystycznie nad morze, gdzie w planie było odwiedzenie Łeby. Jednak Łeba jako nadmorska miejscowość średnio nam przypadła do gustu ze względu na ogrom turystów. Aby uniknąć tłumów na chodnikach wynajęliśmy rowerowe gokarty i w ten sposób przemieściliśmy się nad plaże w celu konsumpcji gofrów i innych słodkich przysmaków. Po znudzeniu się cywilizacją ruszyliśmy zobaczyć Jezioro Sarbsko gdzie odkryliśmy cudowny cemping dla surferów.
A, że złapał nas tam deszcz postanowiliśmy przeczekać go w barze przy herbacie. Gdy przestało padać ruszyliśmy dalej by zobaczyć latarnię Stilo, której ciekawość polega na jej konstrukcji. Jako jedyna na całym wybrzeżu jest wykonana ze stali. Całą historię oraz parametry techniczne możecie przeczytać TU. Wraz z kolejnym deszczem ruszyliśmy w drogę powrotną. W Smołdzinie wybraliśmy się na obiadek gdzie zaserwowana została przepyszna zupa szczawiowa, a na drugie smażony ser z opiekanymi ziemniaczkami i sosem czosnkowym. W bazie pogoda nie wystraszyła uczestników i tłumnie wszyscy zasiedli pod wiatą, gdzie cały czas płonęło ognisko. Przed północą nawet się przejaśniło i wyszedł księżyc, który rozochocił małą grupkę do dalszej zabawy.

Niedziela, a może sobota bo sumie z tej chęci i dobrych humorów doczekaliśmy czwartej nad ranem. I jak w piosence czekaliśmy aż sen przyjdzie. Jednak jego ciągle nie było.

Skoro tak, postanowiliśmy przeprowadzić brawurowy szturm na górujący nieopodal Rowokół, na którym znajduje się punkt widokowy. Nie czekając na zachętę wesoła zgraja 6 osób i psa ruszyła na pieszą expedycję. Oczywiście w drodze nie zabrakło chwil wypoczynku, lub zdobywania innych pośrednich celów. Wysiłek i trud został uwieńczony zdobyciem szczytu. Do dziś jednak nie możemy się dowiedzieć dlaczego nikt z obsługi nie czekał na nas przy wieży o 5.30 rano? Jakoś trudno nam to pojąć. Wracając do bazy postanowiliśmy jeszcze odpocząć w Smołdzinie demonstrując nasze zmęczenie leżąc na środku jezdni. W związku z brakiem pojazdów postanowiliśmy ruszyć dalej i tak od siódmej rano znowu siedzieliśmy przed ogniskiem w oczekiwaniu na piekarza, który miał być już o 9.00. Po doczekaniu się zjedliśmy śniadanie i poszliśmy spać. Sen trwał do 12 a wszystko przez to że odbywał się tradycyjny POMIDOR uliczkami Smołdzina. Tym uroczystym akcentem zakończyliśmy oficjalnie zlot BLRMu 2011...