niedziela, 16 maja 2010

SilverMountain 14-16.05.2010

SilverMountain lub SilverSpring jak kto woli, czyli spotkanie Land Roverów w Srebrnej Górze. Z czego słynie to miasteczko leżące w Kotlinie Kłodzkiej!, a z górskich warowni, pięknych widoków, miejsca gdzie zawsze można spotkać jakiegoś land rovera i z pysznego pstrąga u Waldaka. Założenia wyjazdowe to zwiedzanie okolicznych atrakcji, spanie na forcie i dobra zabawa z przyjaciółmi czyli to co tygryski lubią najbardziej.


W piątek do Srebrnej Góry przyjechaliśmy przed południem i szukając innych przyjezdnych ruszyliśmu na pierwsze zwiedzanie. Zobaczyliśmy zamek, tamę i zaliczyliśmy mały off-road. Pogoda przekropna wiec kałuże i błoto były tym przyjemniejsze. Późnym popołudniem zjechaliśmy do twierdzy, która miała zostać naszym domem na najbliższe dni. Humory dobre jednak do pełni szczęścia zabrakło nam idealnej pogody. Bo straszył cały czas deszcz, który i tak nie zgasił zapędów do wieczorno-nocnego ogniskowania. Jak zawsze spotkanie z nowymi i starymi znajomymi z LandKliniki i oczekiwanie na sobotni poranek czyli trasę turystyczną.

Sobota przywitała nas chłodem ale też końcem deszczu. Z rana szybkie ogarniecie, śniadanie i zbiórka do wyjazdu. W grupie około 25 samochodów ruszamy na podbój Gór. W planie zwiedzenie Rise (Olbrzyma), który był jednym z ważniejszych obiektów w czasie II Wojny Światowej dla Niemców. Obecnie jeden z wielu obiektów, który został udostępniony turystom. Jednak wiele jeszcze jest zagadek związanych z tym obiektem, a dokumentacja budowlana została utajniona jeszcze na pół wieku, co jeszcze bardziej wzbudza ciekawość i legendy... Po zwiedzaniu pojechaliśmy na podbój toru off-roadowego, który jest w okolicy.
W związku z obfitymi deszczami, poruszanie się po namokniętym i dość stromym wzgórzu było dużym wyzwanie, ale i tak wzgórze poległo ponieważ najwytrwalsze zmagania zostały nagrodzone. Ci, którzy nie mieli ochoty na walkę ruszyli do Waldka na pstrąga. Pstrą jest wybitnie przygotowany i od kilku lat smakuje tak samo wspaniale. Po napełnieniu brzuszków, pojechaliśmy do fortu by rozpalić ognisko. W blasku ognia spędziliśmy kolejną noc z gitarą na przemian ze śpiewem i rozmowami o jedynym słusznym temacie czyli Land Roverach. W niedzielę po spakowaniu wybraliśmy się na zwiedzanie głównej twierdzy czyli Donjona. Budowla robi przeogromne wrażenie swoja rozłożystością i skomplikowaną budową, która podkreśla militarne przeznaczenie. Zwiedzanie odbyliśmy troszkę z przewodnikiem, a troszkę na własną rękę zaglądając w różne dziwne miejsca, które nie są udostępniane normalnie zwiedzającym (np. studnię, poniżej poziomu dziedzińca). Oglądanie Donjona zakończyliśmy spacerem w koło murów. Tak mile rozpoczęta niedziela skończyła się powrotem do domu...

wtorek, 4 maja 2010

Warsztat 04.05.2010 (przegub, snorkel i alternator)

Parkując pod firmą coś dziwnie zaczęło strzelać, jeszcze jedna próba do tyłu cisza. Powrót popołudniu i przy parkowaniu znowu hałas. Telefon do SST czy mogę przyjechać na wizję lokalną. Wpadaj, to zobaczymy. Z tym wpadnięciem był jednak mały problem bo przy wyjeździe z parkingu na górce auto przestało jechać :( Gdzieś moc idzie bokiem. Zapinam Diff-locka auto rusza! Znaczy się któryś most nie napędza kół. Wypięty diff lock, głowa pod auto i pięknie się kręci przedni wał. Chwilę jeszcze na diff locku zapiętym do najbliższego parkingu. Po konsultacji telefonicznej odkręcam przedni wał i zabieraki z przedniej osi. Diff zapięty i jazda do serwisu. Przestało chrobotać nawet. Auto prowadziło się jakoś inaczej przyzwyczajenie do 4x4 jest jednak duże. 30.04 w warsztacie brak miejsc na podnośnikach więc auto musi długi weekend zamiast na tamie spędzić w kolejce. Plus jednak taki, że przyszedł snorkel więc będę mógł sobie go na spokojnie zamontować. 

Jak na renomowane produkty przystało montaż był bajeczny. Prosta i czytelna instrukcja obrazkowa. Komplet wszystkich niezbędnych części do montażu i szablon wg, którego należało wyciąć otwór z błotniku. Tu sposoby są różne. Ja wykleiłem na początku błotnik taśmą malarską,potem od szablonu odrysowałem miejsca otworów. Do śrub mocujących jako fasolki oraz duży okrąg na przejście snorkla do wewnątrz. Wywierciłem wszystkie otwory (duży okrąg nawierciłem w koło, a potem nożycami do blachy wyciąłem. Na koniec całość wyszlifowana pilnikiem i papierem ściernym. Zdemontowałem chlapacz plastikowy z wewnątrz oraz puszkę filtra powietrza i przystąpiłem do przykręcania. Należy przychwycić na początku na 2 śrubki i wkręcić pozostałe. Dopiero na koniec dociągnąć. Przyda się grzechotka z krótką rączką bo jest troszkę ciasnawo. Po przymocowaniu do błotnika montujemy blaszkę na słupku. Oczywiście też są wszystkie elementy czyli blaszka z gotowymi otworami, 3 śruby (INOX) z podkładką hamująca i 5 nitów. Przykręciłem blaszkę do snorkla i całość przyciągnąłem do słupka. Nawierciłem skraje otwory i zanitowałem. Na koniec pozostałem otwory i nitowanie. Snorkel był na swoim miejscu,teraz pozostało zatkanie odpływu w puszce filtra i montaż uszczelki na krawędzi puszki. Całość przymocowałem delikatnie na sylikon. Sylikon został wciśnięty też w szczelinę między snokel i błotnik by syf się tam nie zbierał.

Po weekendzie odbieram paskuda. Padł przegub w prawym kole. Prawdopodobnie winowajca była woda z pokonywania brodu podczas Atomowego Topienia Marzany. W kuli było mało smaru i nastąpił proces korozji a efekt końcowy to pęknięty wieniec i wyspanie się kulek. Przegub został wymieniony na nowy, a wraz z nim nowe łożyska piasty, łożyska zwrotnicy i uszczelniacze. Do pakietu został dostarczony jeszcze nowy alternator, ponieważ zimą zaczęły się problemy z odpalaniem mimo posiadania 2 akumulatorów pod maską. Winowajcą był brak dostatecznego prądu ładowania. Alternator został dopasowany z jakiegoś opla. Mocy miał być zapas czyli 150A, po montażu okazało się, że nawet lampy odżyły. Prawdopodobnie mała ilość światła była spowodowana brakiem prądu bo auto na szosowych obrotach ładowało na poziomie 13,2-13,6 volta. Nowy alternator zmienił stan na właściwy czyli przy pełnym obciążeniu daje 14,2V. Uzdrowiony wrócił do domu...
PRZEBIEG: 269043